Groningen - prowincja, miasto i... studenci!

W przeszłości Groningen należało do Ligi Hanzeatyckiej, średniowiecznego sojuszu handlowego. Dziś miasto swój charakter zawdzięcza studentom z wielu europejskich państw, skupiających się choćby na jednym z najstarszych oraz największych uniwersytetów w Holandii. W międzynarodowym środowisku nie brakuje też Polaków. O tym, jak wiele młodych osób tu mieszka,  moglismy sie przekonac, spacerujac ulicami miasta.  Statystyki mówią też, że są oni najbardziej zadowolonymi z życia Holendrami. Poza tym, jest to również najbezpieczniejsze miasto w kraju tulipanów. Ostatnią walkę, jaką się tu wspomina, jest ta z kwietnia 2005 roku, czyli bicie rekordu Guinnessa w bitwie na poduszki, w której wzięło udział 3 tysiące osób.

Naszym głównym celem byl najważniejszy zabytek w Groningen czyli Martini Tower. Jest to czwarta co do wysokości wieża w Holandii. Wejść na nią można do wysokości trzeciej galerii, skąd doskonale widać największy w mieście kościół Martini. Kościół ten pochodzi z XIII wieku, a szczególnie interesujące w nim są ścienne freski z tego okresu i jednej z największych w Europie organów.

Groningen uznawane jest często za miasto rowerów, na które musielisśmy nieustannie uważac. W tym miejscu aż 57% wszystkich przejazdów odbywa się właśnie na tym środku lokomocji. Miasto zajmuje trzecie na świecie miejsce pod względem rowerowej komunikacji. Tam gdzie popularne rowery rozbudowana jest także sieć specjalnych ścieżek. Polityka miasta skłania także do tego wyboru, ponieważ przepisy drogowe zdecydowanie utrudniają poruszanie się po mieście samochodem. Wiele ulic jest zamkniętych dla ruchu, niektóre mają ruch nieciągły, wiele ograniczeń w parkowaniu czy możliwości skręcania. Dotyczy to zwłaszcza starego miasta w centrum. Dla rowerzystów stwarza się za to doskonałe warunki, nie tylko w postaci sieci dróg, ale i miejsc do parkowania roweru.

W tym momencie najlepiej wyszedł nasz dzielny kierowca - p. Michał Kurc, który specjalnie na tę okazję zaopatrzył się w rower.

No cóż, jutro już z łezką w oku żegnamy się i wracamy do "szarej rzeczywistosci". Po drodze czeka nas jeszcze stolica Niemiec - Berlin i w niedzielę rano jesteśmy w domu...!

Korespondent wymiany: Marcin Budzyński